Dwuipółletni wówczas Sebuś miał dosyć duże problemy z oddychaniem. Irlandzcy lekarze nie zdołali postawić trafnej diagnozy, mijały tygodnie, a chłopiec czuł się coraz gorzej.
Rodzice zdali się na własną intuicję, postanowili wrócić do Polski i tu rozpocząć diagnostykę. Po dramatycznej podróży lotniczej okazało się, że wygrali walkę z czasem. 48 godzin później ich synkowi prawdopodobniej nie można byłoby już pomóc. W tym momencie Paweł wraz żoną rozpoczęli dwuletnią batalię o zdrowie synka.
Mimo trudnej sytuacji, dużego guza i skomplikowanego leczenia, rodzina starała się nie tracić nadziei. Paweł podkreśla, jak cenne i ważne było w tym wszystkim pozytywne nastawianie i optymizm, który udziela się przede wszystkim dzieciom.
Sebastian jest tego najlepszym przykładem. Żywiołowy, radosny, pędzący na hulajnodze po szpitalnych korytarzach - znany wszystkim ze swojej niespożytej energii, dobrego humoru i rozśmieszania innych pacjentów.
Dziś Sebastian jest już zdrowy, ilość jego energii rośnie wraz z wiekiem, a Paweł wraz żoną czerpią z doświadczeń, które przeszli.
Dalej są optymistami, nie narzekają i wspólnie starają się wyciskać z każdego dnia jak najwięcej radości.